Zarzuty, stawiane Kościołowi z powodu jego przywiązania do filozofii św. Tomasza z Akwinu
Przywiązanie Kościoła do nauki św. Tomasza było przedmiotem przeróżnej krytyki.
Żalą się mianowicie niektórzy na to, że Kościół w ten sposób położył zaporę na drodze postępu i rozwoju filozofii i nauk innych, żalą się, że Kościół bierze w opiekę filozofię pod wielu względami wadliwą. Przebiegnijmy więc naprędce te główne zarzuty, odpowiadając szczegółowo na każdy.
Pierwszy zarzut. Wiedza ludzka rozwija się, powiadają, i niema wątpliwości, że wiedza filozoficzna, a zwłaszcza nauki przyrodnicze znakomicie się rozwinęły od XIII wieku. Czyż więc nie stawia się zapory rozwojowi wiedzy, kiedy się ją zamyka w ciasnych szrankach, zakreślonych przez św. Tomasza, który wszak nie mógł przewidzieć naszych dzisiejszych przedziwnych zdobyczy naukowych?
Odpowiedź. Wiedza ludzka postępuje naprzód; ale postęp ten nie polega na burzeniu stanowisk, zdobytych i umocowanych na trwałych podstawach; polega on raczej na dalszym rozwijaniu rozpoczętego dzieła we wszystkich dobrze uzasadnionych szczegółach, jakie ono w sobie zawiera. Jakiż postęp osiągniętoby w naukach chemii lub fizyki, gdyby je bezustannie przekształcano na nowo, odrzucając dane naukowe, udowodnione przez Lavoisier'a lub przez uczonych XVII wieku, zamiast prowadzić dalej ich poszukiwania z poprawianiem tylko tych szczegółów, w których twierdzenia tych uczonych nie zgadzają, się z nowymi odkryciami?
Tak samo się rzecz ma z filozofią. Nie można uważać za błędne tych szczegółów naukowych, które św. Tomasz wykazał poważnymi i gruntownymi dowodami. Dla tego to właśnie zaleca Kościół strzec tego cennego podkładu naukowego. Jednocześnie zachęca nas tenże Kościół do rozwijania rozmaitych gałęzi nauk świeckich, w szczególności zaś nauk filozoficznych, do wykazywania, w jaki sposób nauka tego Anioła szkoły zgadza się ze świeżymi naukami, powstałymi po wieku XIII. Zresztą Kościół nam wcale nie nakazuje przyjmować poszczególnych twierdzeń scholastyków, które wychodzą po za wspólne tło, ściśle się łączące z prawdami objawionymi. Tak bowiem mówi Leon XIII w encyklice Aeterni Patris: „Nie mamy bynajmniej zamiaru nawoływać czasy dzisiejsze do naśladowania tego, co nauczyciele scholastyczni badali z zanadto może wielką drobiazgowością, co bez dostatecznych dowodów wygłaszali, co w pismach ich nie dałoby się może pogodzić z różniejszymi odkryciami, lub co z jakichkolwiek powodów pozbawione byłoby prawdopodobieństwa.”
Przy takich zastrzeżeniach łatwo zrozumieć, jak pożyteczne dla postępu filozofii i nauki w ogólności mogły być zalecenia Kościoła. I rzeczywiście, doświadczenie nas uczy, że filozofia dlatego właśnie przyprawiła się o niemoc i poszła w poniewierkę, iż zerwała z wszelką tradycją, a gdy rozmnożyły się najsprzeczniejsze systemy o rozmaitych zagadnieniach, nawet najoczywistszych i najbardziej zasadniczych, wówczas szukano ucieczki w sceptycyzmie i w pogardzie wszelkiej filozofii. A przecież, aby wykazać istnienie i przymioty Boga, duchowość i nieśmiertelność duszy, podwaliny naszych obowiązków i naszych praw, konieczna jest wesprzeć się na jakichś niewzruszonych zasadach. Te właśnie zasady położył św. Tomasz, i to w sposób, urągający wszelkim napaściom. Żadne odkrycie naukowe, dokonane po wieku XIII, nie mogło zmienić jego dowodzeń, ani tła jego wykładu, gdyż posiadał on wszystkie pierwiastki, do rozwiązania tych wielkich zagadnień konieczne. Oczywista rzecz przeto, że zasady te przyjąć trzeba za punkt wyjścia rozumowań filozoficznych, postępowanie zatem Kościoła względem filozofii św. Tomasza nie stawia przeszkód rozwojowi ducha ludzkiego, lecz wspomaga go raczej na drodze postępu.
Drugi zarzut. Św. Tomasz wypowiada swe zasady w wyrażeniach technicznych, które wielu filozofów uważa za niemożliwe do zrozumienia. Mówią, że znajduje się w nich zanadto wiele subtelności, jak również, że ten wielki myśliciel omawia zanadto wiele zagadnień czczych i bez znaczenia, pomija zaś pewne kwestie ważne, dziś na porządku dziennym stojące.
Odpowiedź. Przyznajemy, że św. Tomasz używa wyrażeń technicznych, które tylko wtajemniczeni rozumieć mogą. Ale też, żeby wyjaśnić naukę jego wiernym i w ogóle ludziom świeckim, żeby ją uprzystępnić ogółowi, trzeba ją obrać z tej terminologii, trzeba ją przełożyć na język zrozumiały dla wszystkich. Zanim się jednak przystąpi do spopularyzowania jakiejś nauki, trzeba ją naprzód zrozumieć i dobrze ją sobie przyswoić. Tymczasem zaś, do przeniknięcia głębi nauki św. Tomasza są nieodzownie potrzebne owe jasne i głębokie formuły techniczne, owe dokładne rozróżnienia filozoficzne. Wszak medycyna, chemia i wszystkie inne nauki stworzyły sobie wyrażenia odrębne, których niewtajemniczeni zrozumieć nie mogą, a które przecież, mimo całej swej ścisłości, są dziwnie jasne i zrozumiałe dla lekarzy, chemików i t. d. Taką samą jasność mają wyrażenia św. Tomasza dla filozofów i teologów, którzy znaczenie ich raz wyrozumieli.
Powiadają, że nauka św. Tomasza jest subtelna; jeśli się ją bada w oryginalnym tekście tego filozofa, to jest ona więcej głęboka niż subtelna. Zresztą, jakąż możnaby wskazać filozofię, któraby gruntownie roztrząsała zagadnienia, omawiane przez św. Tomasza, a któraby bardziej jeszcze niż ona nie podlegała temu samemu zarzutowi?
Przyznajemy, że św. Tomasz zastanawiał się nad wielu zagadnieniami, które nas dziś nie obchodzą już w takim stopniu, w jakim obchodziły jego współczesnych. Prawdą jest również, że czasy dzisiejsze zajmują się takimi zagadnieniami, jakich św. Tomasz nie poruszał. Ale jest-to nieuniknione następstwo rozwijania się umysłu ludzkiego, obecnie zaś nie mamy najmniejszej potrzeby poddawać krytyce artykułów św. doktora, przynoszących dziś mało pożytku i nie budzących zaciekawienia myślącego ogółu; ale że zagadnienia współczesne dotyczą zasad ogólnych, które ten Anioł Szkoły tak gruntownie i zasadniczo wyjaśnił, albo przynajmniej, które trzeba rozwiązać podług wymagań zdrowej filozofii, to rozwiązania tego najpewniejsze motywy znaleźć można w nauce św. Tomasza.
Trzeci zarzut. Niektórzy zarzucają św. Tomaszowi, że pominął tak podziwiane przez Ojców św., w szczególności przez św. Augustyna, szlachetne zasady Platona, a natomiast trzymał się zanadto niewolniczo Arystotelesa; inni znów przeciwnie, oskarżają go o to, ze zmienił charakter filozofii arystotelesowej przez wprowadzenie do niej teorii platońskich. Oskarżenia te znoszą się wzajemnie ale to jedno jest prawdą, że najpiękniejsze zasady Platona, przeszły do Summy św. Tomasza przez pośrednictwo św. Augustyna; że jakkolwiek św. Tomasz ściśle się trzymał Arystotelesa, to jednak uzupełnił naukę tego pogańskiego filozofa przez poprawienie tych zasad, które się niezupełnie zgadzały z dogmatem chrześcijańskim. Wszak zarówno filozofia św. Tomasza jak św. Augustyna jest filozofią chrześcijańską, tylko że św. Augustyn wykłada ją podług ram, zakreślonych przez Platona, podczas gdy Doktor anielski posługuje się formami, podanymi przez Arystotelesa.
Moglibyśmy poruszyć tu jeszcze zarzut, ze Kościół raz odrzucał, drugi raz popierał filozofię Arystotelesa. Dość jednak będzie zaznaczyć, że Kościół w istocie swej nauki nigdy się nie odmieniał. Jeśli nie zawsze jednakowo traktował teorie Arystotelesa, to dlatego, że rozmaici jego wykładacze rozmaicie i sprzecznie teorie te tłumaczyli. Kościół potępił błędy Averroesa, zalecił zaś opinie św. Tomasza, a jakkolwiek i Averroes i św. Tomasz zarówno utrzymywali, że wykładają i tłumaczą Arystotelesa, to Kościół, popierając Tomasza, nie dopuszcza się sprzeczności, gdyż wyjaśnienia obu tych komentatorów Arystotelesa w zagadnieniach zasadniczych pozostawały ze sobą w niezgodzie.
Czwarty zarzut. Zwalczano mnóstwo najważniejszych teorii św. Tomasza. Zarzucano mu, że jest sensualistą w nauce o poznawaniu, że jest fatalistą w nauce o wolnej woli człowieka, że zapoznaje prawa ludzkiej jaźni w nauce o pierwiastku osobowości. Zarzuty te jednak stawiali tylko ci, co niedość zgłębili naukę jego. Że się zaś mylili i mylą, z łatwością moglibyśmy udowodnić, gdyby dowodzenie takowe nie wciągnęło nas w zakres badań czysto filozoficznych. Jest u św. Tomasza dużo innych teorii, niemile widzianych po za kołem bezwzględnych jego przyjaciół i uczniów, ale ktokolwiek je zbada bezstronnie, nie będzie mógł zaprzeczyć, że opierają się one na bardzo poważnych podstawach. Nie trzeba zapominać, że aczkolwiek Doktor anielski świetnie rozwiązał główniejsze zagadnienia filozoficzne, to przecież nie był w stanie zmienić natury zagadnień i nie mógł z książki powyrzucać pewnych punktów, których nie mógł nigdy z całą dokładnością wyjaśnić.