Prawodomówność Ewangelii

Prawdomówności Ewangelii dowodzą następujące uwagi. Świadectwo jakieś bywa prawdomówne wtedy, gdy świadkowie przedstawiają wszelkie wymagane rękojmie znajomości faktów, o których świadczą, jak również uczciwości osobistej, która zapewnia o szczerości ich zeznania. Dopóki będzie zupełny, skoro można będzie okazać, że, gdyby nawet chcieli oszukać swych czytelników, byłoby to dla nich niemożebnem. - A właśnie wszystkie powyższe rękojmie przedstawiają ewangeliści.

Ewangeliści posiadali dokładną znajomość opowiadanych przez się wypadków. Dwaj z nich, św. Mateusz i św. Jan, byli apostołami; jako apostołowie w ciągu trzech lat żyli w ścisłych z Panem Jezusem stosunkach; byli naocznymi świadkami większej części wydarzeń publicznego życia swego Mistrza; o innych zaś faktach tegoż czasu wiadomość otrzymali od swych towarzyszów, którzy w tych wypadkach brali udział; wreszcie o wydarzeniach, których żaden z apostołów nie był naocznym świadkiem, dowiadywali się wszyscy ze świadectwa osób wiarogodnych, które w wydarzeniach tych brały udział, jakoto: ze świadectwa świętych niewiast, Jana Chrzciciela, Nikodema, Najświętszej Panny i t. d. Św. Marek, według niezaprzeczonej tradycyi, otrzymał swe wiadomości od św. Piotra; św. Łukasz sam nam mówi w swym wstępie, że swe wiadomości przy jak największem staraniu otrzymał od tych, którzy od początku byli naocznymi świadkami, jak również od tych, którzy byli ministrami słowa. Zdaje się, że te ostatnie wyrazy odnoszą się szczególniej do św. Pawła, który widział Pana i od Niego otrzymał bezpośrednie objawienia. Świadkowie tak doskonale o wszystkiem powiadomieni mogli się pomylić tylko co do niektórych drobnych szczegółów, dla istoty wydarzenia obojętnych. Jeśli zaś, co więcej, jak to w obecnym razie się zdarza, pisali oni pod natchnieniem Ducha św., to nawet najmniejsze błędy muszą być wykluczone. Zauważmy wszelako, że ponieważ niniejsza rozprawa należy do przygotowawczych szczegółów wiary, przeto musimy w niej natchnienie i Ewangelie uważać tylko jako dokument historyczny.

Krytyka racyonalistowska nie chce przyjąć tych wniosków. Wszyscy świadkowie ewangeliczni, mówi ona, byli to ludzie pospolici i łatwowierni, pełni przesądów odnośnie do charakteru Messyasza, z góry gotowi tłómaczyć w nadprzyrodzony sposób wszystkie niezwykłe nieco czyny swego Mistrza, którego uważali za Messyasza.

Zarzut ten miałby jakieś znaczenie, gdyby świadectwo ewangelistów i tych, którzy im opowiedzieli o tem co widzieli i słyszeli, zawierało wyjaśnienie przyczyn tych dziwnych faktów. Ale zarzut ten zupełnie upada, skoro występuje przeciwko świadectwom, mówiącym o istnieniu tych faktów. Omawiane fakta ewangeliczne podpadają pod zmysły; aby z całą pewnością stwierdzić ich istnienie, wystarczało, żeby świadkowie nie byli ani głusi ani ślepi. Okażmy to na przykładzie. Św. Mateusz, św. Piotr i św. Jan są ze swym Mistrzem w pewnem pustem miejscu; tłumy ludu poszły tam za nimi. Jezus kładzie im w ręce pięć chlebów i dwie małe ryby; z tym szczupłym zapasem uczniowie obiegają grupy, z których każda składa się z pięćdziesięciu osób; widzą, że chleb i ryby rozmnażają się w ich ręku. Pięć tysięcy ludzi używa do woli pokarmu, przez apostołów im rozdzielanego, a gdy wszyscy się już nasycili, apostołowie zbierają jeszcze dwanaście koszów resztek tej cudownej uczty. Otóż pytamy, gdyby temu widokowi był obecny jakikolwiek, choćby najsubtelniejszy filozof i najbardziej pedantyczny erudyt, czyżby widział i czyby stwierdził inną rzecz jaką aniżeli stwierdzili ci trzej ludzie z pospólstwa, od których otrzymaliśmy tę potrójną opowieść cudu? Niektórzy zwolennicy nowożytnej wiedzy postawiliby może tu hypotezę, że Jezus zahypnotyzował swych apostołów, i że ci, działając pod wpływem suggestyi, wyobrazili sobie, że te wszystkie czynności spełniali wobec tłumu również w wyobraźni tylko istniejącego. Lecz, gdyby tak było, apostołowie wyszedłszy ze snu hypnotycznego, nicby sobie nie przypominali z tego, co działali pod wpływem hallucynacyi; i Jakimże prawem Jezus mógłby nazajutrz przywołać na pamięć Kafrnaitom cud, który dnia poprzedniego dla nich uczynił? Wiedza niedowiarcza napróżno się na wsze strony miota; nie zdoła ona nigdy udowodnić, aby odnośnie do tego jak również i do innych łatwych do stwierdzenia cudów świadectwo apostołów było mniejszej wartości, aniżeli świadectwo najprzebieglejszego z krytyków nowożytnych. Oczywista rzecz przeto, że ewangeliści są wogóle świadkami dokładnie powiadomionymi o wypadkach przez się opowiadanych. Co się zaś tyczy przyczyn tych wypadków, to ewangeliści zazwyczaj ich nie wyjaśniają, lecz poprzestają na powiedzeniu, że sam Jezus powoływał się na swe czyny jako na potwierdzenie swego boskiego posłannictwa.

Szczerość ewangelistów nie jest mniejszą od ich znajomości rzeczy. Pochodzi to naprzód z moralnych przymiotów tych pisarzy. Byli to ludzie prości i naiwni, w postępowaniu swem nieskalani, okazujący się zawsze pełnymi prawości i otwartości. Duch człowieka stworzony jest dla prawdy; prawo to moralne, że człowiek sprzeniewierza się prawdzie tylko wtedy, gdy mu na kłamstwie zależy. Tymczasem, cóżby miało zależeć ewangelistom na okłamaniu nas w przedmiocie życia i czynów ich boskiego Mistrza? Jeżeli wypadki, o których opowiadają, były nieprawdziwymi w oczach Ewangelistów, to Jezus nie był dla nich Messyaszem, Synem Bożym; był On tylko nędznym oszustem, który ich niego dnie uwodził i od którego nic więcej nie mogli się spodziewać. Z drugiej znów strony, widzieli oni możnych tego świata, powstających gwałtownie przeciw nowej nauce i przeciw jej wyznawcom; kłamstwo więc musiało ściągnąc na nich same tylko prześladowania i wszelkiego rodzaju nieszczęścia; po nieszczęsnym zaś żywocie, ciężką, może zakończonym kaźnią, mogli tylko oczekiwać wiecznych kar za swe oszukaństwo. Trzebaby chyba być z rozumu obranym, by w takich okolicznościach kłamać.

Atoli przypuśćmy nawet na chwilę, że ewangeliści wbrew wszelkim prawom, rządzącym wolnymi czynami ludzkimi, chcieli oszukać swych czytelników, to jeszcze i w tym razie niepodobnaby im było dokonać swego zamiaru: kłamstwo natychmiastby się ujawniło. Niezapominajmy bowiem, iż ewangeliści są pisarzami współczesnymi wypadkom, o których opowiadają; a wypadki te są, wielkiego znaczenia; dokonane po większej części publicznie, wobec słuchaczów w części przychylnych a w części wrogich bohaterowi tych opowieści. Całe tłumy, mówią, ewangeliści, słyszały mowowy Jezusa, widziały Jego cuda. Gdyby jednak nikt nic podobnego nie widział, nikt nic podobnego nie słyszał, to czyżby natychmiast nie odkryto oszustwa mniemanych świadków? Odtąd już nigdy nie dano wiary Ewangelistom, w ten sposób przekonanym o kłamstwie. Zauważmy nadto, że w chwili pisania Ewangelii w wielu już miejscach apostołowie głosili byli swe nauki, cuda Chrystusa, a nadewszystko Jego zmartwychwstanie; wszystko to przeszło już było do wiary wiernych. A przeto opowieści ewangelistów mogły być przez wiernych przyjęte tylko pod warunkiem zgodności ich z opowiadaniem apostołów. A tem samem, gdyby z ich strony okazywało się kłamstwo, wszyscy apostołowie byliby zań odpowiedzialni; wszyscy zmówiliby się na kłamstwo i to na kłamstwo w jeden i ten sam sposób sformułowane. A czyż to możebna, żeby tylu ludzi, zalecających się skądinąd świętością życia, zgodziło się na tak występny spisek i to z takim uporem, że woleli raczej śmierć ponieść w najstraszniejszych męczarniach, aniżeli kłamstwo odwołać! A gdyby nawet, przypuśćmy jeszcze, kłamliwa ich przewrotność posunęła się tak daleko, to jakimże sposobem udałoby się im drogą grubych kłamstw wmówić w żydów i w pogan, żeby się zrzekli tego wszystkiego, w co dotąd wierzyli i co wypełniali, i żeby natomiast przyjęli wiarę w naukę nową, przedstawiającą umysłowi niezgłębione tajemnice, a sercu - moralność, przeciwną wszystkim instynktom zmysłowej natury człowieka? Prawda, że na łonie judaizmu, i poganizmu powstały głosy oporu i przeciwieństwa; ale w jakiż to sposób powstały one? Władze izraelskie zabraniają apostołom kazać w imię Jezusa Nazareńskiego; chcą stłumić głos świadków, nie próbują. nawet słów ich odpierać; poganie podają na pośmiewisko Mistrza ukrzyżowanego. Później dopiero rzucili poganie podejrzenie co do rzeczywistości faktów ewangelicznych.

Zawnioskujmy więc z tego wszystkiego że gdyby fakta ewangeliczne były fałszywe, już to samo byłoby największym cudom, że cały świat uznał je za prawdziwe i, aby swe czyny do nich zastosować, odważył się na największe ofiary umysłu i serca.

Cali zajęci myślą. wykazania niemożebności oszustwa ze strony Ewangelistów, niceśmy dotąd nie powiedzieli o cechach szczerości, jakie ci pisarze, nie myśląc o tem, wycisnęli na swych pismach. Nie było nigdy człowieka dobrej woli, choćby był obcy albo nawet wrogi naszym wierzeniom, któryby przy czytaniu świętych Ewangelii nie doznał głębokiego wrażenia dziwnej szczerości i prawdy, jaką tchną te cudowne księgi. Niemasz tam żadnego ubiegania się o ludzką. wymowę, żadnego słowa przesady w opowiadaniach, nic, coby trąciło nienawiścią, pochlebstwem, chęcią podobania się; wszędzie widnieje prostota opowiadającego, którego jedynem pragnieniem jest przekazać innym to, o czem sam się dowiedział. Nie ukrywają oni ani swego niskiego pochodzenia, ani ciasnoty swych pojęć; podają zarówno upomnienia jak pochwały, otrzymane od swego Mistrza. Najbardziej zadziwiające wydarzenia opisane bywają bez najmniejszego podziwu; najniesprawiedliwsze i najokrutniejsze postępowanie z ich Mistrzem bywa opowiadane bez najmniejszego śladu oburzenia. Nie przedsiębiorą żadnych sposobów pozyskania wiary dla swych opowieści; sam święty Jan, za najwyższy dowód prawdy tego co mówi, daje zapewnienie, że sam był temu obecny i że mówi prawdę. Bardzo często wtrącają w swoje opowiadania najdrobniejsze okoliczności czasu, miejsca, osób z pewnym tonem obojętności, która doskonale dowodzi, iż byli najpewniejsi, że nie byli oszukani. Wreszcie pośród tego wszystkiego, co podają ewangeliści, bywają rzeczy tak podniosłe, tak tajemnicze, że geniusz największych filozofów nigdy nie mógł ich dosięgnąć, naprzykład mowy Jezusa podane przez świętego, Jana. Jakimże więc sposobem ograniczony umysł kilku ludzi z pospólstwa mógł być wynalazcą tak wzniosłych pojęć?

Zarzuty. Antychrześcijańska niewiara nie zważa zupełnie na dowody, jakie podaliśmy na potwierdzenie prawdomówności Ewangelii. Posuwa się aż do wyznania, że gdyby autentyczność Ewangelii została udowodniona, przyznaćby należało koniecznie tych Ewangelii prawdomówność. Przeciwko wszakże temu wypadkowi zasłania się tem przypuszczeniem, że księgi Ewangelii stanowią pewien rodzaj dzieła bezwiednego i nie osobistego, a przeto, że ze strony swych autorów żadnego nie mają tytułu do naszej wiary. Pod osłoną tego dowolnego przypuszczenia sądzi niewiara, że może z całą swobodą względem tych ksiąg postępować. Nie chce traktowac ich w ten sam sposób, w jaki traktuje świeckie dzieła historyczne. To też, skoro tylko okaże się najmniejsza trudność pogodzenia opowiadań ewangelicznych z danemi jakiegokolwiek świeckiego pisarza, chociażby najpodrzędniejszego i jak najmniej dokładnego, to zawsze w takich razach nie pisarz ów, lecz ewangelista się myli lub w błąd wprowadza swych czytelników; wszystko co u różnych ewangelistów ma pozory sprzeczności, orzekane bywa natychmiast za niedające się pogodzić; wszystko również, co ze stanowiska racyonalistowskiego wydaje się nieprawdopodobnem ogłaszane bywa jako bajeczne. Ten lub ów cud jakiś, opowiedziany przez tych świętych pisarzy, nazywają niegodnym Boga; inny znów - widocznie zmyślonym, aby samo opowiadanie wydało się bardziej prawdopodobnem itd. itd.

Byłoby zbyt długą i nużącą rzeczą przeglądać wszystkie miejsca Ewangelii, w taki sposób przez racyonalistów za błędne uznane, jako też roztrząsać często bardzo błahe dowody, na których racyonalizm stara się oprzeć swe zarzuty. Niektóre z tych zarzutów same przez się upadają, skoro się tylko przyjmie Ewangelie za autentyczne dzieła apostołów i ich uczniów; inne znów zarzuty istnieją tylko skutkiem złej wiary i uprzedzeń tych, którzy je podnoszą, Wystarczy odrobina życzliwości dla pisarzy świętych; aby rozproszyć owe ciemne chmury, bez żadnego powodu nad nimi nagromadzone.


Obecnie zająć się musimy tylko niektóremi znanemi miejscami, na których prawdomówność uderzano z pewnymi pozorami słuszności, a które przedstawiają poważną trudność nawet dla prawowiernej egzegezy.

1. Dwie genealogie Pana Jezusa. Dwaj ewangeliści, św. Mateusz (Mt 1.1-17) i św. Łukasz (Lk 3.23-38), podają szereg przodków Jezusa. Dwie serye rodowodów zgadzające się ze sobą od Abrahama do Dawida, od następnego po nim pokolenia zaczynają być ze sobą w niezgodności: według św. Mateusza Jezus pochodzi od Dawida przez Salomona i królów Judzkich, według zaś św. Łukasza, przez Natana i cały szereg osób po większej części nieznanych w historyi Starego Testamentu. W obydwóch genealogiach wspomniani są Salathiel i jego syn Zorobabel, lecz ojciec pierwszego i syn drugiego w każdej z tych genealogii noszą względnie różne imiona. Racyonalizm wstępując w ślady Celsa i Porfyryusza głosi, że obydwie genealogie w żaden sposób nie dadzą się z sobą pogodzić, i co za tem idzie, albo obydwie albo przynajmniej jedna z nich jest koniecznie fałszywa.

Pisarze prawowierni podają wiele sposobów pogodzenia tych genealogii, z pomiędzy których dwa szczególnie warto tu przytoczyć.

Pierwszy sposób: Św. Mateusz podaje genealogię Józefa, św. Łukasz - Maryi. Św. Hilary (Opusc. in N. Patr. Mai, I str. 447) poucza, że opinia ta już za jego czasów była rozpowszechniona. Do nas jednakże nie doszło żadne starożytne pismo, w któremby ta opinia była wyłożona. Jakkolwiek byłoby zresztą, nowocześni autorowie chętnie ją przyjmują. Wyjaśnia się zaś ona w ten sposób: grecki tekst św. Łukasza jest taki (Lk 3.23): καὶ αὐτὸς ἥν ὁ Ἰησους ὡσει ἐτῶν τριάκοντα ἀρχόμενος, ὢν ὡς ἐνομίζετο υἱὸς Ἰωσήφ τοῦ Ἡλὶ τοῦ Ματθὰτ… Jeżeli wyrazy: ὡς ἐνομίζετο υἱὸς Ἰωσήφ ut putabaturt filius Joseph, będziemy uważali za zdanie poboczne i nawiasowe, to tekst od tych wyrazów uwolniony, będzie brzmiał w ten sposób: ἥν ὁ Ἰησους… ἀρχόμενος, ὢν Ἰωσήφ τοῦ Ἡλὶ τοῦ Ματθὰτ… co wyraźnie znaczy, że Jezus, uważany za syna Józefa, był synem Helego, ten zaś był synem Matata… Heli więc byłby pierwszym z pomiędzy męskich przodków Jezusa i, co za tem idzie, ojcem Najświętszej Panny.

Częściowa zgodność obu wykazów genealogicznych w imionach Salatiela i Zorobabela da się wytłómaczyć prawem lewiratu, które obowiązywało najbliższego krewnego człowieka bezdzietnie zmarłego do ożenienia się z pozostałą po nieboszczyku wdową; urodzony z tego małżeństwa syn był uważany prawnie za syna człowieka zmarłego. Prawo to nadałoby Salathielowi, synowi Neri'ego, innego ojca prawnego, zwanego Jechoniaszem; Józefi Marya pochodziliby od Zorobabela, tamten przez Abiuda, ta przez Rezę. Na potwierdzenie tego sposobu wyjaśnienia omawianej trudności robią egzegeci i tę jeszcze uwagę, że imię Heli mogłoby być skróceniem imienia Eliachim, to ostatnie zaś mogłoby być odmienną formą imienia Joachima, który według powszechnej tradycyi był ojcem Maryi Panny. Księga Judyt przedstawia nam przykład takiej obu tych form równoznaczności; ten sam arcykapłan, nazwany w rozdz. IV. Eliacim, w rozdziale XV nosi imię Joachim (Jdt 4.5; Jdt 4.7; Jdt 4.11 i Jdt 15.9). Skądinąd znów według podania rabinów, matką Messyasza ma być córka Joachima - Eli (apud Galatin, De arcan. cathol, verit. Lib. 8, 12). W klasycznym greckim języku spotyka się podobnaż konstrukcya ὥν τοῦ Ἡλὶ w znaczeniu będąc synem Helego. W reszcie jest rzeczą wysoce prawdopodobną, że św. Łukasz, pisząc dla pogan, nieznających prawnych przepisów synagogi, podał nam genealogię rzeczywistych przodków Zbawiciela, których szereg wstępny mógł się rozpoczynać tylko od ojca Maryi Panny. W każdym razie jednak imię dziewicy-matki zostało opuszczone, gdyż nie było w zwyczaju wspominania niewiast w genealogiach.

Przeciwnicy tej opinii usiłują odrzucić ją ze względu na jej nowość, Nie mają jednak słuszności; albowiem, jak to wyżej powiedziano, była ona już rozpowszechniona za czasów św. Hilarego. Nadto twierdzą, że, gdyby św. Łukasz chciał nam dać genealogię Maryi Panny, to powinien był o tem wyraźniej powiedzieć, powinien był np. powiedzieć w ten sposób: οὐκ ὥν, ὡς ἐνομίζετο υἱὸς ᾿Ιωσὴφ ἃλλα τοῦ Ἡλὶ ale zdają się jakby nie wiedzieć, że gdyby nawet chciał on podać genealogię św. Józefa, to i w takim razie nie mówi jeszcze z należytą jasnością; powinien był powiedzieć: ὢν, ὡς ἐνομίζετο, υἱὸς ᾿Ιωσὴφ, υἱοῦ Ἡλὶ, υἱοῦ Ματθατ

Zarzucają również, że najlepsze rękopisma mówią: ὢν υἱὸς, ὡς ἐνομίζετο, Ἰωσὴφ, τοῦ Ἡλὶ lecz można odpowiedzieć, że pierwszeństwo powinna mieć prawdopodobnie pisownia wszystkim wydaniom wspólna. Wreszcie, ze względu na proroctwo Natana (2Krl 7.12 n), wielu uważa za rzecz niemożliwą, aby Jezus pochodził od Dawida przez Natana, a nie przez Salomona. - Na co odpowiadamy, iż niema żadnego proroctwa, mówiącego o pochodzeniu Salomona: książę ten w piśmie przedstawiony jest jako figura Mesyasza, lecz nie jako jeden z jego przodków.

Drugi sposób pogodzenia obu rzeczonych genealogii ma za sobą pomniki starożytności, które aż do nas doszły. Według tego systemu obydwaj ewangeliści podają genealogię Józefa, tylko że jeden z nich przedstawia szereg przodków naturalnych, drugi zaś szereg przodków prawnych, którzy się stali takimi na mocy prawa lewiratu, stosowanego w praktyce zawsze, ilekroć naturalni przodkowie, poślubiając wdowę po bezdzietnie zmarłym swym najbliższym krewnym, przyjmowali imię jego, aby dać mu potomstwo uważane wobec prawa za potomstwo nieboszczyka. Tak więc Józef zrodzony przez Jakóba (jeśli się przyjmuje naturalną genealogię według św. Mateusza), prawnie byłby uważany za syna Helego, ponieważ Jakób, po bezdzietnej śmierci swego krewnego Helego pojął za żonę pozostałą po nim wdowę. Matan, ojciec Jakóba, jest tą samą osobą co Matat, ojciec Helego. Ponieważ te imiona różnią się jedną tylko literą, przeto jedno z nich jest uszkodzone, a uszkodzone prawdopodobnie naprzykład przez aramejskiego tłómacza tekstu Ewangelii św. Mateusza.

Wszyscy zgadzają się na to, że gdy się bez uprzedzenia czyta Ewangelię świętego Łukasza, jest się przekonanym, iż się czyta genealogię św. Józefa. Drugi przypadek liczby pojedynczej τοῦ Ἡλὶ odnosi się do najbliższego raczej imienia Ἰωσὴφ, aniżeli do dalszego Ἰησους. Nic więc dziwnego, że starożytni tak rozumieli św. Łukasza, i że głównie na tym tle szukali sposobu rozwiązania trudności. Pod koniec II wieku Juliusz Afrykański, odpowiadając Aristydesowi (ob. Euseb., Hist. eccl. I, 7), mówi o podaniu, jakie wówczas istniało i jakie odnoszono do krewnych Zbawiciela. Po bezpotomnej śmierci Helego, mówi to podanie, Jakób, przyrodni brat jego, pojął za żonę wdowę po Helim, i z tego związku urodzi się Józef, który na, mocy prawa lewiratu stał się prawnie synem Helego. Skądinąd znów Heli i Jakób, zrodzeni z jednej i tej samej matki Esthy, mieli za ojców: pierwszy Melchi'ego, potomka Dawida przez Natana, a drugi - Matana, potomka Dawida przez Salomona. W podobnyż sposób tłómaczy się różnica zachodząca między imionami ojca Salatiela. Jachoniasz mianowicie był ojcem naturalnym, Neri zaś, brat przyrodni Jechomiasza, był ojcem legalnym. Juliusz Afrykański z szczególniejszą pilnością starał się zebrać wszystkie podania starożytności o tej kwestyi, i podał jako rzecz pewną, że Jakób i Heli byli braćmi przyrodnimi, z których pierwszy umarł bezdzietnie, drugi zaś z małżeństwa zawartego z wdową po nim w imieniu Jakóba zrodził syna Józefa, małżonka Najświętszej Panny. Za Juliuszem poszli Ojcowie i sławni komentatorowie, jako to: św. Ambroży, św. Hieronim, św. Grzegorz Nazyan., św. Tomasz, Salmeron, Hug, Maldonati in. Sylveira mówi: "Haec sententia est communis et constat ex traditione Ecclesiae, ex communi sanctorum Patrum consensu ac approbatione qravissimorum theologorum". - Święty Augustyn nie zdaje się wiedzieć o tej opinii, gdyż dla pogodzenia rzeczonych genealogii ucieka się do hypotezy adoptacyi, a przechylając się później ku hypotezie lewiratu, o podaniu tem nie wspomina zupełnie.

Zwolennicy tego drugiego systemu twierdzą, że ewangeliści nie mieli koniecznej potrzeby podawania genealogii Maryi Panny. Powiadają bowiem, że Jezus, jako zrodzony z prawej małżonki Józefa, obowiązkowo cieszył się wszystkiemi prawami i przywilejami syna Józefa; przodkowie Józefa stawali się jego przodkami; przez nich stał się według proroctw dziedzicem tronu Dawidowego. Również twierdzą Ojcowie, że genealogia Józefa była zarazem genealogią Maryi, albowiem Marya, jako jedynaczka, musiała wyjść za mąż za człowieka ze swego rodu.

Oba rzeczone systemy są, prawdopodobne, racyonalistowska zaś hypoteza, przeciwnie, jest wysoce nieprawdopodobua. Cóż zresztą, za cel mógł mieć św. Łukasz w wynalezieniu tej długiej listy imion, różnych od imion, podanych przez św. Mateusza? Jeśli bowiem znał genealogię, napisaną przez swego poprzednika, to obowiązkiem jego było przepisać ją, dosłownie; jeżeli zaś nie wiedział o niej, to pocóż było przypuszczać taką genealogię, według której Jezus między swymi przodkami nie liczył królów Judzkich? Zresztą u Żydów był zwyczaj starannego spisywania i przechowywania rodowodów; czy można więc przypuścić, aby rozsądni i poważni pisarze w opowiadania swe wtrącali ustępy pełne błędów, przeciw którym łatwo można było wówczas wystąpić i takowe wywrócić?

Najlepsze prace rzecz tę omawiające:

  1. D. Calmet "Dissertation ou l'on essaye de concilier s. Matth. avec s. Luc sur la genealogie de Jesus Christ"
  2. Schleyer "Ueb. die von Matth. und Luk. mitgetheilten Genealog. Jesu Christi"
  3. Tübing "Theolog. Quartalschrift" 1836, n. 3, str. 403; n. 4, str. 538
  4. Mill "Vindication of our Lord's Genealogy"
  5. A. C. Hervey "Genealogies of our Lord Jesus Christ" Lond. 1855.
  6. Wieseler "Beitraege zur richtig. Wurdigung der Evangelien" str. 133 i nast.
  7. Glaire "Les Livres Saints venges" Paris, 1845, t. II str. 273
  8. Dehau "L'Evangile explique, defendu" t. I str. 248 edyc. 5-a
  9. Fillion "Komentarz na Ewangelie"

2. Edykt Cezara Augusta. (Lk 2.1-5). Według św. Łukasza, podróż Józefa i Maryi do Betleemu została wywołana edyktem Cezara Augusta, nakazującym powszechny spis poddanych rzymskiego cesarstwa. Podług tekstu Ewangelii, spis ten był dokonany w Palestynie za rządów rządcy Syryi, Kwirynusa. Józef więc, jako pochodzący z rodu Dawida, winien był zapisać się w Betleemie, mieście Dawidowem. Tam więc udał się wraz z małżonką swą, Maryą. W tem opowiadaniu zaznaczają niektórzy liczne błędy.

  1. Historya, mówią przeciwnicy, nie zna żadnego powszechnego spisu ludności, dokonanego podówczas w cesarstwie rzymskiem.
  2. Kwirynus (Cyrynus) został rządcą Syryi w wiele lat po narodzeniu Chrystusa Pana, gdy Archelaus został złożony z godności. Wówczas to dopiero, w dziesięć lat po narodzeniu Jezusa, rządca ten dokonał spisu, o którym historya pamięć przechowała.
  3. Spis poddanych nie mógł być podówczas czyniony w Judei, gdyż prowincya ta podlegała nie Rzymianom, lecz królowi Herodowi.
  4. Prawa rzymskie nie wymagały, aby obywatele państwa zapisywali się w miejscu pochodzenia swych rodów.

Na wszystkie te zarzuty możemy odpowiedzieć naprzód ubocznie. Z tego, że św. Łukasz podaje wiele innych wydarzeń, których historyczną dokładność w najdrobniejszych nawet szczegółach stwierdzono; słusznie wnosić trzeba, że również odnośnie do tego edyktu cesarskiego, - wypadku głośnego i bardzo łatwego do sprawdzenia podówczas, nie mógł być ani gorzej niż w innych wypadkach powiadomiony, ani też mniej szczery, aniżeli w tylu innych razach. Przyczyny więc pozornej sprzeczności pomiędzy Ewangelią a historya świecką szukać trzeba w naszej nieznajomości dalszych źródeł historycznych.

1-o Jedni racyonaliści utrzymują, że ewangelista pomieszał ten mniemany spis ludności ze spisem rzeczywiście dokonanym w dziesięć lat później przez rządcę Kwirynusa; inni zaś, - że fakt ten jest zmyślony dla wytłómaczenia podróży rodziny świętej do Betleemu. Pierwsze twierdzenie znajduje zaprzeczenie w Dziejach Apostolskich (Dz 5.37), gdzie św. Łukasz wspomina o tym drugim spisie, który wywołał powstanie Judy Galilejczyka: wiedział więc doskonale o nim i nie mógł go pomieszać z poprzednim spisem. Co więcej, św. Łukasz mówi o tym spisie, że był to pierwszy spis dokonany za Kwirynusa. Drugie twierdzenie czyni ze św. Łukasza człowieka pozbawionego zdrowych zmysłów. Gdyby bowiem Łukasz św. rzeczywiście pragnął zmyślić powód do tej podróży Józefa i Maryi do Betleemu, to miał pod ręką mnóstwo innych powodów, które mógł zaczerpnąć z prywatnego życia świętej rodziny; nie przyszłoby mu nigdy na myśl fałszywie podstawiać fakt publicznie znany, o którego nieistnieniu cały naród mógł się odrazu przekonać. Niepodobna również, aby tej doniosłości wypadek stał się z czasem mitycznym.

Przejdźmy teraz do bezpośrednich odpowiedzi na te zarzuty. Najpierw milczenie świeckich historyków: Tacyta, Swetoniusza, Diona Kassiusza, Józefa Flaviusza niczego nie dowodzą przeciw rzeczywistości tego spisu, albowiem dziejopisarze ci nie podają wyczerpującej historyi o panowaniu Augusta. Tak np. współcześni historycy rzymscy i greccy nic nie mówią o spisie ludności państwa Rzymskiego, dokonywanym nieraz przez Juliusza Cezara; dziś Jednak, dzięki innym dowodom, rzecz tę dostatecznie stwierdzającym, nikt już o tych spisach nie wątpi. Historycy nowożytni takiej miary jak Savigny, Huschke, Ritschl, Peterson, Marquardt i inni; oparci na różnych starożytnych dowodach i fragmentach, udowodnili, że August cesarz dokonał licznych takich spisów. Tak np. w spisie czynności Augusta, wyrytym przy wejściu do świątyni w Ancyrze, zbudowanej na cześć tego cesarza, między innemi jest wzmianka o trzykrotnym spisie ludności państwa Rzymskiego, dokonanym przez Cezara Augusta, z których jeden wypadł w roku 746 od założenia Rzymu, a więc wkrótce przed narodzeniem Chrystusa. Nadto po śmierci tego cesarza znaleziono trzy dzieła, z których Breviarium Imperii zawierało wiadomości, ilu August miał obywateli i sprzymierzonych pod bronią, ile cesarstwo posiadało floty, królestw, prowincyi, podatków i ceł. - Wprawdzie Breviarium zaginęło, ale wiadomość o niem przechowali Tacyt (Ann. I, 11) i Swetoniusz (August). Tego rodzaju rejestr wymagał częstego spisu ludności państwa Rzymskiego. Wreszcie Cels i Porfyriusz, nieprzyjaciele chrześcijan, którzy skwapliwie podnosili wszelkie pozorne sprzeczności ewangelistów, skoro ani jednem słowem nie występują przeciwko temu miejscu Ewangelii św. Łukasza, dają tern samem dowód o prawdziwości tego opowiadania.

2-o Współudział Kwirynusa w tym spisie ludności bywa przez wielu tłómaczy zaprzeczany. Mówią bowiem, że greckie wyrazy αὕτη ἡ ἀπογραφὴ πρώτη ἐγένετο ἡγεμονεύοντος τῆς Συρίας Κυρενίου doskonale można przełożyć przez: spis ten odbył się przed tem zanim Kwirynus został rządcą Syryi. Św. Łukasz miałby dodać tę uwagę dla tego, aby zapobiedz mieszaniu tego spisu ze spisem, jaki się odbył później za rządów Kwirynusa po usunięciu Archelausa. Tłómaczenie to nie sprzeciwia się duchowi greckiego języka. Naprzód bowiem, spotyka się nawet u świeckich pisarzy πρώτος zamiast πρότερος, a powtóre bywają przykłady, że po podobnych partykułach imiesłów stawia się w drugim przypadku. Tak ὕστερον ἐξελθόντος Ἰεχονίου (Jr 29.2) znaczy: po odejściu Jechoniasza, nie zaś: następnie, gdy Jechoniasz odszedł.

Ci, co się nie zgadzają na to wyjaśnienie, twierdzą, że Kwirynus albo był dwukrotnie rządcą Syryi, albo też że dokonał pierwszego spisu jako umyślny delegat cesarza przy pomocy Saturninusa, który natenczas był rządcą prowincyi. Tym sposobem godzą oni św. Łukasza z Tertulianem, który umieszcza spis omawiany na czasy Saturninusa, (adv. Marcion., IV, 19), jak również z Józefem Flaviuszem, który podaje, że Saturninus był usunięty ze swego urzędu w r. 748 U.C., to jest przynajmniej w rok po narodzeniu Chrystusa, i że po Saturninusie nastąpił Q. Varus, który pozostawał na tej godności aż do śmierci Heroda Wielkiego. Lista wielkorządców Syryi, podana przez Józefa, nie jest zupełna. Rzeczą jest pewną, że między Varusem i Kwirynusem był Volusius Saturninus w 758, Marcius Censorinus w 756, Lollius w 757, a że wiadomo, iż August ograniczał trwanie urzędu tych legatów po prowincyach państwa od trzech lat do pięciu, przeto można przypuszczać jeszcze jednego rządcę pomiędzy Varusem i Lolliusem. Tym rządcą właśnie, powiadają, był Kwirynus, albowiem według świadectwa Tacyta (Annal., III, 48) przed 753 otrzymał on hołd tryumfalny za zwycięstwo odniesione w Cylicyi nad Honomadami. Cylicya zaś pozostawała pod władzą wielkorządców Syryi od 728 do panowania Wespazyana, To więc skłania nas do umieszczenia Kwirynusa w rzędzie wielkorządców pomiędzy r. 750 a,753, w którym to roku włożono nań obowiązek wychowywania w Rzymie Kajusa Cezara, adoptowanego syna Augusta. Spis więc ludności rozpocząłby się za Saturninusa i byłby prowadzony za Kwirynusa, o którym mówi św. Łukasz.

3-o i 4-o. W tym stanie, w jakim się znajdowała podówczas Judea, pozostająca pod rządami króla, ustanowionego przez Augusta i w zupełności odeń zależnego, Herod nie mógł marzyć o uwolnieniu swego państwa od spisu rzymskiego; przeciwnie, król ten mógł się wygodnie zastosować do zwyczajów żydowskich, które zawsze wielką przywiązywały wagę do autonomii rodów. Marya musiała się zapisać razem z Józefem, jako jedyna córka i dziedziczka; chodziło bowiem o spis, posłużyć mający do rozkładu podatków; przy tem spis ten nakazany był przez Rzymian, którzy i niewiasty obliczali; wreszcie, jeśli Marya była wolna od tego spisu, to naturalną było rzeczą, iż towarzyszyła swemu oblubieńcowi, aby przy nim nastąpiło wówczas narodzenie jej dziecięcia.

Dzieła pomocnicze:

  1. Wallon "Croyance due a l'Evangile" Paris 1858, 2-a część rozd. III
  2. Zumpt "Comment. epigraph." II, 87; "Das Geburtsjahr Christi" 1869, str. 26
  3. Mommsen "Resgestae divi Augusti., Ex monum. Ancyr." str. 121 i nast.
  4. Cornely "Introd. in N. T." str. 156-160
  5. Pairizi, "In Evang." lib. III diss. IX i XVIII
  6. Huschke "Ueber den zur Zeit der Geburt Jesu Christi gehaltenen Census" Breslau 1840
  7. Samclemente "De anno Chr. Dom. natal." IV c. 3 et 4
  8. Wieseler "Beitrage zur richtigen Würdigung der Evangelien" str. 16 i nast
  9. Kitto "Cyclopaedia of biblical Literature" i Smith "Dictionary of the Bible" pod wyrazem Cyrenius
  10. Aberle "Theol. Quartalschr." 1874
  11. Caspari "Chronolog.-geograph. Einleitung in das Leben J. C." 1869, str. 30 i nast
  12. Tholuck "Die Glaubwurdigkeit der evangelischen Geschichte" str. 162 i nast
  13. Viqouroucc "Le Nouveau Testament et les decouvertes archeologiques modernes" str. 81-122

3. Magowie i ucieczka do Egiptu. - Św. Mateusz i św. Łukasz zgadzają. się, mówiąc, że Jezus narodził się w Betleemie. Lecz zdaje się, iż św. Mateusz przypuszcza, że to miasto było stałem mieszkaniem św. Rodziny. Wracając z Egiptu święta Rodzina postanowiła tam zamieszkać; obawa przed Archelausem wpłynęła na zmianę postanowienia, a Rodzina św. z rozkazu bożego udała się na mieszkanie do Nazaretu. Św. Łukasz, przeciwnie, umieszcza mieszkanie Józefa i Maryi w Nazarecie, gdzie dokonała się tajemnica Zwiastowania; dokąd też natychmiast po wypełnieniu przez Maryę prawa Oczyszczenia powróciła święta Rodzina. - Z dwóch tych relacyi wnioskuje racyonalizm, że wiadomości te nie dadzą się pogodzić ani między sobą ani z tem, co św. Mateusz opowiada o adoracyi Magów i ucieczce świętej Rodziny do Egiptu. Racyonaliści powiadają: albo Magowie przybyli przed Oczyszczeniem Maryi, a natenczas dla wypadku tego nie ma odpowiedniego miejsca w historyi, albowiem ucieczka do Egiptu nastąpiła prawie zaraz po odjeździe Magów, a Józef i Marya po ofiarowaniu dziecięcia w świątyni udali się na mieszkanie do Nazaretu; albo też Magowie przybyli po Oczyszczeniu Maryi Panny, czyli wtedy, gdy święta Rodzina mieszkała w Nazarecie, a wówczas jakim sposobem się stało, że znaleźli dziecię w Betlemnie i że Józef, wracając z Egiptu, mógł naprzód myśleć o powrocie do Betleemu? Aczkolwiek należy przyznać, że św. Mateusz mówi tak, jak gdyby nie wiedział o zamieszkaniu świętej Rodziny w Nazarecie przed jej powrotem z Egiptu, a św. Łukasz, jak gdyby zupełnie nie wiedział o przyjściu Magów i ucieczce do Egiptu, to jednak błędem byłoby z tego wnioskować, że te opowiadania obu ewangelistów są ze sobą niezgodne.

Oto jak je św. Augustyn zestawia. Dziecię urodziło się w Betleemie i tam zostało obrzezane. W kilka dni potem przybyli Magowie; oddawszy pokłon dziecięciu, wrócili do swych krajów. Po ich odjeździe wypełniły się dni oczyszczenia Maryi. Gdy Marya i Józef wypełnili w Jerozolimie wszystko, co było przepisane przez prawo, ukazał się Józefowi anioł i rozkazał uciekać do Egiptu. Święta rodzina mieszkała tam aż do śmierci Heroda, następnie przybyła i zamieszkała w Nazarecie. To wyjaśnienie doskonale umieszcza adoracyę Magów i to co potem nastąpiło w ramach Ewangelii, lecz nie rozwiązuje pytania o zamieszkaniu świętej Rodziny w Nazarecie przed tymi wypadkami.

Inne bardziej prawdopodobne rozwiązanie tej trudności, oparte na bardzo starożytnem podaniu, znajdującem się już u Euzebiusza (Quaest. evang. ad Steph.), u św. Epifaniusza (Haer. II, 9), u św. Hieronima (Chron. Euseb. ad ann, 3), twierdzi, że Magowie przybyli w dwa lata po narodzeniu Jezusa. Podanie to również odbija się w starożytnych malowidłach katakumbowych, tajemnicę tę przedstawiających. Jezus jest tam wyobrużony nie jako dziecię nowonarodzone, spowite w pieluszki i złożone w żłobie, lecz jako dwuletnie dziecię ubrane, siedząco na kolanach swej Matki. I czyż to samo nie daje do zrozumienia ewangelista, gdy mówi, że Herod kazał pozabijać dzieci od dwóch lat i niżej, wedtug czasu, o jakim go pouczyli Magowie? Zgodnie z tem twierdzeniem wślad za św. Łukaszem można przypuścić, że po ofiarowaniu Jezusa w świątyni święta Rodzina wróciła natychmiast do Nazaretu; lecz wkrótce po tem przeniosła się na mieszkanie do Betleemu, miasta Dawidowego, w ktorem narodził się Syn Boży.

Są nadto tłómacze, którzy utrzymują, że święta Rodzina wróciła do Betleemu po Oczyszczeniu N. M. Panny; wówczas to przybyli Magowie. Św. Łukasz zaniechał wzmianki o tym krótkim pobycie w Betleemie, i wspomniał tylko o udaniu się Józefa do Nazaretu. Są i tacy, co umieszczają adoracyę Magów w Nazarecie. Tam ich zaprowadziła gwiazda wbrew wskazówkom Heroda. Lecz można spytać, czy Herod mógł nie wiedzieć o tej zmianie drogi przez swych gości; a jeśli wiedział, to czemuż urządzał rzeź niewiniatek w Betleemie?

Każdy z powyższych sposobów wyjaśnienia rzeczy ma po swej stronie pewne prawdopodobieństwo. Wszelako najprawdopodobniejsza z tych opinii jest ta, która mówi, że Magowie przybyli do Betleemu po Oczyszczeniu N. M. Panny. Usuwa ona wiele trudności i naznacza dostateczny przeciąg czasu na wypełnienie się faktów, jakie według Ewangelii zdarzyły się podówczas. Niepodobna, aby Magowie przyszli przed Oczyszczeniem, gdyż w takim razie Najśw. Panna miałaby za co kupić baranka, a tymczasem złożyła na ofiarę parę synogarlic, co czynili ludzie najubożsi. Nadto Herod nie czekałby tak długo na powrót Magów, a i Marya i Józef nie mogliby się udać do Jerozolimy, ponieważ Herod już czyhał na życie Jezusa. Wreszcie św. Mateusz jak najściślej łączy ucieczkę do Egiptu z przybyciem Magów. Ta opinia ma za sobą powagę najstarożytniejszych pisarzów Kościoła, jak Ammoniusza, Orygenesa, Euzebiusza, Epifaniusza i t. d.r. z tych jedni utrzymują, iż Magowie przybyli w dwa lata, inni, że w rok po narodzeniu Chrystusa, najwięcej zaś słuszności mają ci, co twierdzą, iż Magowie przybyli wkrótce po Oczyszczeniu N. M. Panny. Zupełnie zaś bezpodstawne jest twierdzenie, że św. Mateusz jedynie w tym celu zmyślił cały ten szereg wypadków: jak przybycie Magów, ucieczkę do Egiptu, rzeź niewiniątek i t.d., aby mógł zastosować do Jezusa Nazareńskiego dwa albo trzy proroctwa, aczkolwiek wiedział, że mu z czasem bardzo łatwo ludzie udowodnią jego haniebne oszustwo.

Radzić się o tej kwestyi przedewszystkiem trzeba:

  1. Pairizi'ego "De Evangeliis" lib. III, Dissers. XXVII
  2. Pillion'a "Evangile selon s. Luc."