Wyrażenie to służyło do oznaczenia rozmaitych postanowień władzy kościelnej czy to w przedmiocie wiary, czy też w przedmiocie obyczajów i karności kościelnej. Dziś zaś wyrażenie to używa się zazwyczaj na oznaczenie dekretów lub wyroków, przez rzeczoną władzę wydawanych w sprawach dotyczących wiary; to też dekrety te nazywają orzeczeniami dogmatycznymi i orzeczeniami wiary. Orzeczenia te, podług etymologii wyrazu łacińskiego (definitiones), mają za zadanie określić granice prawdy przez Boga objawionej oraz obowiązku przyjęcia jej, jaki na nas ciąży. Orzeczenia te wskazują, „określają” to, co należy do wiary, i to co należy do swobodnej opinii; to co jest zgodne z nauką nieomylnego Pana, Chrystusa, i to co jest jej przeciwne. Orzeczenia te są dwojakie: Soborowe i Papieskie, względnie do tego, czy były wydane przez Sobór, bądź ekumeniczny bądź partykularny, czy też przez Najwyższego Pasterza po za wszelkim zgromadzeniem soborowym. Te ostatnie dzielą się jeszcze na orzeczenia jedynie osobiste, które wyszły od najwyższego pasterza jako prywatnego nauczyciela albo jako od pasterza jakiejś części Kościoła; i na orzeczenia uroczyste, publiczne, autentyczne czyli ex cathedra, gdy one wychodzą od papieża jako od papieża, to znaczy jako od pasterza i nauczyciela Kościoła powszechnego, którym on chce rządzić i który chce nauczać z wysokości swej apostolskiej stolicy na mocy powołania swego i przy asystencji Ducha św.
Orzeczenia synodów partykularnych nie są nieomylne i same z siebie nie są niezmienne. Orzeczenia zaś soborów ekumenicznych, prawnie zwołanych, pod przewodnictwem Papieża odbywanych i przezeń potwierdzonych, cieszą się tym przywilejem nieomylności a tym samem obowiązują wszystkich chrześcijan do przyjęcia ich aktem wiary szczerej i nieodwołalnej. Nikt w Kościele katolickim nie wątpi o tej nauce. Wszak Chrystus wyrzekł do swych apostołów: „A ia prosić będę Oyca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki, Ducha prawdy.” (Jan XIV, 16); „gdy przyjdzie ten Duch prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy.” (Jan XVI, 13); i jeszcze w innym miejscu: „a bramy piekielne nie zwyciężą go.” (Mat. XVI, 18), t. j. Kościoła, który jest „filar i utwierdzenie prawdy.” (I Tym. III, 15).
Oczywistym następstwem tych obietnic i orzeczeń jest to, że Kościół nie może się mylić ani w błąd swych wiernych wprowadzać przy najzupełniejszym i najuroczystszym spełnianiu swego nauczycielstwa, przy dogmatycznych orzeczeniach swych soborów ekumenicznych. Takie jest właśnie jedno z nieomylnych orzeczeń dogmatycznych, wydanych przez jeden z najbardziej ekumenicznych i najpóźniejszych soborów, przez sobór Watykański na IV sesji w d. 18 Lipca 1870 r., które to orzeczenie nas poucza, cośmy winni wierzyć odnośnie do znaczenia i powagi orzeczeń papieskich: „Biskup rzymski, gdy przemawia ex cathedra, to jest, gdy spełniając urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan, na mocy najwyższej, apostolskiej powagi, orzeka, że jakaś nauka w przedmiocie wiary lub obyczajów, powinna być wierzona przez Kościół powszechny, cieszy się całkowicie, wskutek przyobiecanej mu w osobie św. Piotra boskiej asystencji; tą nieomylnością, którą boski Odkupiciel chciał, by Kościół Jego był obdarzony, gdy określa naukę, dotycząca wiary lub obyczajów; a przeto, te orzeczenia biskupa rzymskiego są niezmienne same przez się, nie zaś na mocy zgody Kościoła.” Naprzód przypomniał sobór Watykański świetne dowody tej nauki i znane owe słowa Chrystusa Pana do św. Piotra: „Tyś iest opoka, a na tey opoce zbuduię kościół móy, a bramy piekielne nie zwycięża go” (Mat. XVI, 16). „Paś owce moie, paś baranki moie” (Jan XVI, 15-17); „alem ia prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoia, a ty niekiedy nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoię” (Łuk. XXII, 32; jako też orzeczenia dawniejszych najznakomitszych soborów, jak IV Sob. Konstantynopolitańskiego, II Liońskiego oraz Florenckiego, i stały zwyczaj Kościoła; jak również niezmienne postępowanie samych nawet Najwyższych Pasterzy, których orzeczeniom Ojcowie Kościoła nie omieszkali nigdy okazywać bezwzględnego posłuszeństwa. Jakeśmy widzieli, Sobór Watykański przypuszcza i wyraźnie przypomina dogmat nieomylności Kościoła, i oświadcza, że właśnie ta a nie inną nieomylnością cieszy się biskup rzymski w swych dogmatycznych dekretach; oświadcza on również, że przedmiotem rzeczonej nieomylności jest nauka odnosząca się do wiary i obyczajów, podana do wierzenia całemu Kościołowi, a tym samym zawarta w skarbnicy objawienia boskiego, nie prywatnego, lecz autentycznego i publicznego.
Natrafiamy tu na dwa działy zarzutów, jedne zwrócone przeciw nieomylności orzeczeń soborowych, drugie - uderzające na nieomylność orzeczeń papieskich.
- Nie tylko przeczą, aby sobory powszechne i Kościół rozproszony był nieomylny, (o czym gdzie indziej mówimy: ob. art. Koncylia, Kościół i t. d.), ale twierdzą nadto, że niepodobna wiedzieć, kiedy naprawdę jest sobór ekumeniczny, a kiedy nie jest; że aby te orzeczenia dogmatyczne były nieomylne, trzebaby, żeby jednozgodnie były powzięte, co jest rzeczą w dziejach niesłychaną, i co prawdopodobnie nigdy się w przyszłości nie zdarzy; że podług nauki wszystkich teologów, sobór generalny jest wówczas tylko nieomylny, jeśli sam papież posiada tę nieomylność, co znów jest rzeczą wątpliwą, niepewną, gdyż Sobór Watykański nie mógł jej orzec, nie wpadając tym samem w pewne błędne koło rozumowania; że zresztą, wszystkie orzeczenia soborowe nie mogą uniknąć tego sofistycznego postępowania; że wreszcie, przypuszczając nieomylność papieską, prawdziwą i za prawdziwą przyjętą zgromadzeni na soborze biskupi nie mają już nic do sądzenia, nic do postanawiania, z czego znów wynika całkowite zniesienie wszelkiego soborowego orzeczenia, jak się to wyraźnie okazuje z dekretów soboru Watykańskiego, które są wydawane w imię papieża samego orzekającego, z prostą tylko aprobatą Soboru.
- Ponieważ orzeczenie papieskiej nieomylności jest wątpliwe, przeto wszystkie przez papieży wydane dekrety dogmatyczne są niepewne. Jakże można wierzyć w osobistą nieomylność człowieka, podobnego do innych ludzi? A jeśli ten człowiek posiada warunki, konieczne do orzekania czegoś nieomylnie, to jakież są one i kto nam nieomylnie zaręczy, że te warunki bywają zachowywane? Jeśli zaś jest jakakolwiek pod tym względem wątpliwość, to jakiż obowiązek nakładać można wiernym i teologom? Kto przeszkodzi jakiemuś nieroztropnemu papieżowi orzekać jakieś szczegóły, których orzekać nie należy, lub wprowadzać nowości w przedmiocie wiary i obyczajów? Cóż czynić wówczas pomiędzy takim papieżem niesłusznie orzekającym, a sprzeciwiającymi się Mu biskupami? Gdzież będzie ucieczka dla sumień? Gdzież będzie fundamentalny kamień Kościoła, tylu walkami wstrząśnionego?
Odpowiadamy przede wszystkim, że ekumeniczność soborów jest faktom bardzo prostym i do stwierdzenia łatwym (ob. art. Koncylia). Orzeczenia soborów, aby były nieomylne, potrzebują być tylko soborowe, a będą niezawodnie takimi wówczas, gdy będą miały większość głosów, łącznie rozumie się z głosem papieża, bez którego niemasz większości soborowej, czyli Kościoła nauczającego, jak niema ciała bez głowy, domu bez kamienia węgielnego; jednomyślność głosów byłaby cudem bardzo pożądanym, ale wcale nie koniecznym.
Orzeczenia Kościoła odnośnie do tych przywilejów nie stanowią żadnego błędnego koła; albowiem zanim się Kościół ogłosił niezmiennym i nieomylnym, dał rozumne i przekonywające dowody swej nadprzyrodzonej powagi i władzy nauczania prawdy bez przymieszki błędu. Mógł przeto Kościół na soborze Watykańskim orzec nieomylność swego Zwierzchnika, nie popełniając przez to najmniejszego sofizmatu. Nie potrzebujemy tu rozstrzygać niezałatwionego jeszcze zagadnienia teologicznego, czy mianowicie, niezależnie od papieża rzymskiego, ciało biskupie całego Kościoła posiada właściwy dar nieomylności; dosyć nam stwierdzić ekumeniczność jakiegokolwiek soboru, by być zupełnie przeświadczonymi o jego nieomylności w przedmiocie dogmatycznym, Z tąż samą łatwością, nawet wobec nieomylnego papieża, uznajemy prawdziwie doktrynalny i prawny charakter wyroków, wydawanych przez biskupów na soborze generalnym; jedno bowiem z dwojga, albo gdy te wyroki są wydawane, papież nie objawił jeszcze swego zdania, a wówczas sprawa nie jest jeszcze przesądzona; biskupi sądzą o niej z całą najzupełniejszą swobody swego sumienia i wiary; ściśle biorąc, wyrok ich jest orzeczeniem, aczkolwiek dopiero po wyroku papieskim staje się ono najwyższym i niezmiennym; - albo też papież wygłosił już ex cathedra swe zdanie o badanej przez biskupów kwestii, a wówczas ci ostatni nie mogą, rozumie się, sądzić o niej inaczej, niż papież, ale mogą jeszcze z właściwą sobie powagą, dawać swe głosy, swe przyzwolenie, swe poparcie tym orzeczeniom; mogą oni tak jak i on razem z nim sądzić, razem z nim i tak samo jak on rozprzestrzeniać prawdę, którą on rozprzestrzenia po świecie; zupełnie tak samo np., jak kapłani razem z biskupem odprawiający Najśw. Eucharystyczną ofiarę, czy to dawniej czy dziś jeszcze w ceremonii święceń kapłańskich, tak jak biskup i razem z nim rzeczywiście konsekrują. Aczkolwiek więc na czele orzeczeń dogmatycznych Sob. Watykańskiego czytamy imię Piusa IX, nic to jednak nie przeszkadza, ze czytamy tam również aprobatę soborową, sacro approbante concilio, i że ona tam rzeczywiście była dana, nie jako proste jakieś przyzwolenie lub uniżony poklask, lecz jako prawdziwy wyrok i prawdziwe świadectwo sędziów i świadków razem z ich zwierzchnikiem przez samego Boga upoważnionych do orzekania prawdy, zawartej w skarbnicy objawienia.
A zatem, orzeczenie papieskiej nieomylności na Sob. Watykańskim żadną miarą nie jest niepewne, i niezaprzeczoną swoją powagą pokrywa ono wszystkie orzeczenia papieskie, wydawane ex cathedra od początku chrystianizmu, nie żeby one były same w sobie i przedmiotowo wątpliwe, lecz że mogły być takimi w odniesieniu do umysłów, które nie były dostatecznie przeświadczone o prawd tych nieodwołalnej wartości. Zbyteczna też dodawać, ze wszystkie dekrety dogmatyczne, jakie Stolica św. będzie mogła głosić w przyszłości, znajdują już z góry poręczenie w tym samem orzeczeniu z d. 13 Lipca 1870 r. Prawda, że człowiek z natury swej jest omylny, a błąd stanowi dlań to niebezpieczeństwo, od którego on nigdy nie będzie się mógł sam przez się uchronić. Ale czyż Bóg nie jest nieomylny z istoty swojej? Czyż nie jest On dość silny na to, aby mógł, jeśli zechce, uchronić człowieka od mylenia się lub w błąd wprowadzania innych? Czyż nie jest On dość dobry, dosyć mądry, aby chciał w swym Kościele przygotować bezpieczne schronienie dla umysłu ludzkiego, miotanego falami opinii i uderzanego burzami zwątpienia i negacji? Co mógł uczynić, uczynił; opowiada nam to Ewangelia, stwierdza i zapewnia Tradycja, a określa Kościół; a jeśli Kościół to określa, to znaczy, że on o tym wie, i orzekając to, nie potrzebuje się lękać jakichkolwiek zaprzeczeń lub jakichkolwiek osłabień swego słowa, któreby mogły dlań być przerażającą porażką. Przez Ducha św. strzeżony z wysokości, jest wprawdzie papież człowiekiem, ale człowiekiem oświeconym i rządzonym przez Boga, tak iż ex cathedra może on orzekać tylko prawdę bożą; wówczas nie jest on już człowiekiem jak każdy inny, lecz podobny do tych, jakich Bóg niekiedy wybierał na swych posłów i tłumaczów swej woli wobec innych ludzi. Nie jest on ani bezgrzeszny, ani wszechwiedzący, ani cudotwórca, ani natchniony, ani prorok; jest on po prostu tylko zabezpieczony przeciw zwykłym warunkom swej natury, w okolicznościach, w których idzie o nauczanie całego Kościoła, na mocy jego urzędu Pasterza powszechnego, nie codziennie i nie we wszystkich chwilach życia, niejako każdy poszczególny doktor Kościoła lub jako osoba prywatna, lecz wyłącznie jako papież, orzekający ex cathedra.
Rzecz pewna, że zanim zostaje ogłoszone jakieś orzeczenie dogmatyczne, pozostają do spełnienia pewne przedwstępne obowiązki: trzeba się modlić, zastanawiać, badać, radzić się innych, zważywszy, że papież nie jest ani natchniony ani żaden prorok. Ale sam Bóg to daje, że on spełnia te obowiązki, i nie dozwala mu się w nich zaniedbywać. Gdy więc orzeczenie jakieś będzie wydane przez papieża zdrowego na umyśle i wolnego w swych czynnościach, wszystkie wówczas zachowane będą warunki przez Boga ustanowione; ale sam ten fakt jeszcze nie będzie stanowił o orzeczeniu. Gdy zaś powstają rozsądne o fakcie tym wątpliwości, gdy w wyroku papieskim trudno wyraźnie rozpoznać cech orzeczenia ex cathedra, wówczas albo sam papież albo jego następca rozjaśni tę wątpliwość i światło to uzupełni: tymczasem zaś zanim to nastąpi, dekret ów niepewny przyjęty być winien z poszanowaniem i uległością, jakie religia przepisuje i jakich wymaga odnośnie do dekretów, niższych od orzeczeń dogmatycznych, wyższych jednak od zwykłych zdań kanonisty lub teologa (ob. art. „Kongregacje Rzymskie"). Bezpodstawna-to zatem obawa zależenia od papieża w swych orzeczeniach nieroztropnego, przyjaciela zmian i nowości, niepamiętnego na tradycje swych przodków. Stróżem takiego papieża, naturalnie niebezpiecznego, będzie nadprzyrodzona Opatrzność, której asystencja obiecana Piotrowi i jego następcom. Nic on nie przedsięweźmie przeciwko prawdzie, albo przynajmniej, jeśli pójdzie za swą namiętnością, przedsięwzięcia jego nie wydadzą żadnego orzeczenia przeciwnego objawieniu. Wszak Chrystus modlił się zań w osobie Piotra, aby nie ustawała wiara jego i aby mógł umacniać swych braci w wierze. Ci więc nie znajdą się nigdy wobec zwierzchnika, któryby jako Głowa Kościoła nauczał błędu lub herezji. Nigdy nie będą potrzebowali przeciw niemu, jako przeciw Głowie, występować; nigdy się odeń w takiej ilości nie odłączą, iżby przez to samo istnienie Kościoła było narażone lub w swej istocie dotknięte, gdyż Chrystus osadził go na opoce i oświadczył, że moce piekielne nie przezwyciężą go. Całkowite zatem odszczepieństwo, takie, któreby postawiło papieża z jednej, a cały episkopat z drugiej strony, jest z pewnością niemożliwe, nie z powodu naturalnych sił moralnych, jakie katolicyzm w sobie posiada, lecz z powodu sił nadprzyrodzonych, które na wewnątrz i na zewnątrz utrzymują jedność i żywotność tego wielkiego ciała Kościoła.