Ewangelii krytyka racyonalistowska

Krytyka racyonalistowska, zastosowana do ksiąg świętych, polega całkowicie na zaprzeczeniu pierwiastku nadprzyrodzonego. Bóstwo, powiada ona, nie wywiera żadnego bezpośredniego wpływu na naturę stworzoną; działa ono tylko przez siły i prawa, rządzące bądź światem materialnym, bądź światem duchowym. Pan Bóg, dając byt stworzeniom, ustanowił między niemi stosunek niezmienny, a wszystkie zjawiska, zachodzące we wszechświecie, są ty lko nieodzownym rozwojem tych sił, jakie Stwórca od początku w nim złożył.

Krytyka materyalistowska idzie jeszcze dalej: Bóg osobowy nie istnieje dla niej; materya jest odwieczna i niestworzona, obdarzona zdolnością przetwarzania się i ewolucyi, na mocy których cokolwiek się dzieje na świecie, dzieje się siłą konieczności i fatalizmu. Według tej zasady, którą wygłasza niewiara, nie dając na poparcie jej żadnych dowodów, zadaniem krytyki materyalistowskiej jest: usunąć z historyi wszystko, co w opowiadaniach biblijnych przypuszcza bezpośredni wpływ bóstwa albo jakiejś istoty wyższej nad człowieka, jako rzecz nie należącą do świata zmysłowego. W innych artykułach tego dzieła wskazujemy, jak niedowiarkowie dążyli do tego celu w pracach swych, dotyczących Starego Testamentu; w tym zaś artykule zajmiemy się tylko księgami Nowego Przymierza…

Przedewszystkiem przeciw św. Ewangeliom wymierzyła krytyka rzeczona swą destrukcyjną robotę.

Poprzednicy racyonalizmu - deiści i filozofowie XVIII wieku, uniesieni ślepą i nieokiełznaną nienawiścią względem religii, nie zadawali sobie trudu przedstawiania swych zarzutów w jakiejś naukowej szacie. Zdaniem ich, ewangeliści są oszustami, których opowiadania nie zasługują na wiarę; sam Jezus Chrystus jest tylko zręcznym szalbierzem, któremu udało się otumanić ciemne i łatwowierne tłumy pospólstwa. W Niemczech otwarta wojna przeciw Ewangeliom wybuchła również potokiem podobnych bluźnierstw, wypowiedzianych przez Samuela Reimarus'a, a ogłoszonych w wydawanem przez Lessinga r. 1777 i 1778 piśmie p. t. n Wolfenbüttelsche Fragmente eines Ungenannten."

Bezbożności te wywołały nadzwyczajne zgorszenie i sprawiły smutne spustoszenie w duszach. Atoli zarzut oszustwa, rzucony na osobę Jezusa i jego apostołów, był nazbyt rażący i z powagą Ewangelii zanadto niezgodn.y, aby mógł znaleźć przyjęcie u ludzi, którzy mieli pretensye rządzenia się we wszystkiem światłem rozumu. Sam J. J. Rousseau nie mógł się powstrzymać od zaprotestowania przeciw postępowaniu swych przyjaciół: "Wyznaję przed wami, pisze on, że wstrząsa mną majestat Pisma św., że świętość Ewangelii przemawia do mego serca. Pojrzyjcie na księgi filozofów z całym ich przepychem; jakże małe są one wobec Ewangelii! Czyż podobna, aby księga tak pożyteczna a zarazem z taką napisana prostotą była dziełem ludzkiem? … Czyż można powiedzieć, że historya Ewangelii została zmyślona? Mój drogi, nie w ten sposób zmyślają się rzeczy, a czyny Sokratesa, o których nikt nie wątpi, mniej są pewne, aniżeli czyny Jezusa Chrystusa… W gruncie rzeczy, znaczy to omijać a nie rozwiązywać zarzut; byłoby rzeczą bardziej niepojętą, gdyby wielu ludzi zgodnie sporządziło tę księgę, aniżeli gdyby ktoś sam tylko treść jej sfałszował. Nigdy u pisarzy żydowskich nie znaleziono ani takiej podniosłości mowy, ani takiej moralności; Ewangelia posiada cechy prawdziwości tak wzniosłe, tak wybitne, tak niepodobne do naśladowania, że jej fałszerz byłby większego podziwu godzien, aniżeli niejeden bohater."

Krytyka racyonalistowska wstąpiła na nową drogę: chciała wprawdzie przypuścić dobrą wiarę ewangelistów i uczciwość Chrystusa, wszelako racyonalistycznym swoim sposobem rozumowania myślała dojść do wykluczenia pierwiastku nadprzyrodzonego. Rzeczywisty ojciec niemieckiego racyonalizmu, Semler (1721-1791), dla wytłómaczenia wydarzeń ewangelicznych wprowadził system t. zw.Akkomodacyi czyli przystosowania. Żydzi, powiada Semler, w pośród których Jezus żył i działał, nie znając praw, rządzących zjawiskami naturalnemi, wszystkie te wydarzenia, których przyczyny dociec nie mogli, przypisywali cudownemu działaniu bóstwa. Jezus zaś ze swej strony swój sposób mówienia i działania stosował do błędnych pojęć swych współobywateli, których umysł nie dorósł był jeszcze do przyjęcia zgodnej z prawdą nauki. Gdy Jezus, naprzykład, rozkazywał szatanom, aby wyszli z ciał ludzi rzekomo opętanych, stosował się w tem do pospolitego przesądu, który dyabelskiemu opętaniu przypisuje chorobę umysłową lub epilepsyę. W rzeczywistości zaś, Jezus leczył te choroby środkami, w których nic nie przekraczało granic sił naturalnych. A ponieważ Żydzi, na widok nadzwyczajnych uzdrowień, przez Jezusa dokonywanycb, wmówili w siebie, że ten cudotwórca był obiecanym ich ludowi Messyaszem, przeto Jezus zgodził się na to, by go nazywano Synem Bożym i co mógł czynił, by lud w jego naiwnem przekonaniu utwierdzić. Semler w tem udawaniu nie widzi nic nagannego, wszak zmierzało ono do wielkiego dobra narodu; zresztą wiadomo, że na wschodzie nie mają tych samych co my pojęć o szczerości.

Któż nie widzi jak niesprawiedliwą jest rzeczona teorya względem świętej osoby Zbawiciela? Ten, który sam siebie nazywa prawdą, który przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie i aby oświecić tych, którzy siedzieli w ciemnościach, w czasie swego życia miałby nakazywać głosić siebie cudotwórcą, - oddawać sobie cześć Bogu przynależną, wiedząc dobrze, iż nie jest, ani jednym ani drugim! Każdy prawy umysł musi takie postępowanie uznać za niegodne oszustwo i okrutną obrazę majestatu bożego. Zresztą jasna to rzecz, że akkomodacya, chociażbyśmy przypuścili zgodność jej z prawdomównością Chrystusa, nie jest w stanie wyjaśnić cudownych okoliczności, towarzyszących po większej części nadzwyczajnym faktom, opowiedzianym w Ewangeliach.

To też system akkomodacyi trwał bardzo krótko i ustąpił miejsca systemowi naturalizmu, stosowanego już poprzednio przez Eichhorna do cudownych faktów Starego Testamentu; profesor Heidelberski, H. E. G. Paulus, zastosował ten system do Nowego Testamentu. Według tego nauczyciela, nie należy odrzucać opowiedzianych w Ewangeliach faktów jako absolutnie błędnych, lecz tylko oczyścić je trzeba z tych ozdób, w jakie przybrał je poetyczny i religijny duch wschodnich ludów, od których do nas przeszły te opowiadania ewangeliczne. W języku tych ludów, prostym, a lubującym się w obrazach i nadzwyczajnościach, to Bóg zsyła deszcz i rosę, głos jego rozbrzmiewa w grzmotach, ma on na usługi armię duchów niebieskich, którzy na jego rozkazy wykonywają nadzwyczajne zjawiska i t. d. Aby więc dokładnie określić objektywną rzeczywistość faktów ewangelicznych, należy, na miejsce przyczyn nadprzyrodzonych postawić odpowiednie przyczyny fizyczne, oraz trzeba uzupełnić okoliczności, jakie opowiadający te fakta opuścił, a jakie były konieczne do wytworzenia zjawisk w porządku czysto naturalnym. Tak więc, gdy ewangelista mówi, że Jezus chodził po morzu, należy dodać: po brzegu morza. Anioł, ukazujący się Zacharyaszowi, - to figura fantastyczna, wytworzona z dymu kadzideł w półcieniu przybytku; słowa wypowiedziane przez niebieskiego posłańca, są wyrażeniem pragnień Zacharyasza i usprawiedliwieniem paraliżu języka, który dotknął tego kapłana w chwili nadmiernego wzruszenia. Aniołowie ukazujący się w Betleem pośród blasku światłości i śpiewający Bogu, - to karawana kupiecka, podróżująca przy świetle pochodni i śpiewająca po drodze dla odstraszenia wrogów. Jezus nie zmartwychwstał prawdziwie, lecz powstał z omdlenia, które błędnie za śmierć poczytywano. - Dosyć tych przykładów do wyjaśnienia tego systemu. System naturalistyczny został przez ludzi poważnych odrzucony, jako dziecinny, w swych zastosowaniach dowolny i wszelką historyczną prawdę wywracający. Najsilniejsze ciosy zadał mu D. F. Strauss, któremu daleko lepiej się udało zdruzgotać system swych poprzedników aniżeli uzasadnić swój własny system mityczny, przy pomocy którego chciał wytłómaczyć nadprzyrodzony pierwiastek w Ewangeliach. De Wette przygotował mu już drogę przez swój mitologiczny wykład Starego Testamentu. Mit w ten sposób określają racyonaliści: wyrażenie faktu lub myśli pod formą historyczną …, określoną duchem oraz obrazowym i symbolicznym językiem starożytności.

Bywają mity: historyczne, inaczej legendami zwane, czyli opowiadania rzeczywistych wydarzeń, tylko upiększonych dawnemi pojęciami, mieszającemi pierwiastek boski z ludzkim, przyrodzony z nadprzyrodzonym; nadto - mity filozoficzne, czyli opowiadania, w których ukrywa się myśl jakaś zwykła, rozumowanie lub jakaś współczesna idea. Te dwa rodzaje mitów mogą się albo połączyć, albo też przez dodanie poetycznych ozdób stać się mitami poetycznymi, w których pierwotny fakt i pierwotna idea prawie zupełnie się zatarły pod upiększeniem bogatej wyobraźni. W rzeczywistości, trudno te rodzaje mitów odróżnić jeden od drugiego. "Główna do usunięcia trudność, powiada Strauss, gdy mityczny punkt widzenia przenosi się ze Starego Testamentu na Nowy Testament, jest ta, że zazwyczaj szuka się mitów, tylko w pierwotnych i bajecznych wiekach rodzaju ludzkiego, w epoce, kiedy jeszcze żadnego wypadku nie zaznaczano na piśmie. Tymczasem w epoce Jezusa, wieki mityczne już oddawna minęły i już oddawna weszło w zwyczaj zapisywanie faktów. Wszak już Schelling zgodził się na to, … że w pewnem rozleglejszem znaczeniu, można było jeszcze nazywać mitem historyę, która, aczkolwiek należała do epoki, kiedy oddawna już był zwyczaj zapisywania wszystkiego, jednakże przekazywana była pokoleniom przez usta ludu. Opowiadania te, podobnie jak wszystkie legendy, tworzyły się powoli, tak iż nie można już odnaleść ich śladów, coraz bardziej się ustalały, aż wreszcie zostały spisane przez nasze pisane Ewangelie." (Strauss, Vie de Jesus, tłóm. Littre'go t. I str. 52 i 54).

Jak widać z tego opisu, w naszych Ewangeliach niema zupełnie miejsca na mity, skoro księgi te zostały napisane przez współczesnych, przez naocznych świadków tego, co opisują, lub przez bezpośrednich uczniów tych świadków, i skoro, co większa, księgi te powstały w tych miejscach, gdzie czytelnicy łatwo mogli stwierdzić ich prawdziwość. Boć wreszcie, fakta ewangeliczne są opowiedziane jako fakta rzeczywiste, wydarzone za czasów apostołów, nie było więc czasu na to, aby się przekształciły w mity. Wniosek ten nie uszedł uwagi samych nauczycieli mitycznych; to też system ich siłą konieczności zmusił ich do zaprzeczenia auten tyczności trzech pierwszych Ewangelii synoptycznych a nawet samej Ewangelii według św. Jana. Ewangeliści, mówią ci nowożytni nauczyciele, czerpali swe nauki z opowiadań, jakie krążyły w rożnych ogniskach chrystyanizmu za czasów tak dawnych, iż nie można już było w tych opowiadaniach rozróżnić rzeczywistości od bajeczności. Zobaczymy nieco dalej, że zaprzeczenie autentyczności Ewangeliom nie daje żadnego poważnego poparcia mitycznemu ich tłómaczeniu.

Powiedzmy najpierw, jak nasi racyonalistyczni doktorowie pojęli tworzenie się ewangelicznych mitów w szczególności. Żydzi oczekiwali Mesyasza; wierzyli, iż jest on przepowiedziany i opisany przez proroków, przedstawiony przez znakomite osobistości historyi żydowskiej. Otóż, skoro Jezus dokonał pewnych czynów, w których jego uczniowie dopatrywali cech messyanicznych, ciż sami uczniowie pierwsi uznali Go za Messyasza. Stąd Jezus wyrobił w sobie to przekonanie, że wszystkie proroctwa i wszystkie figury messyaniczne urzeczywistniły się w jego osobie; stał się tedy w wyobraźni swych zwolenników synem Dawida, urodzonym z dziewicy w Betleemie, oznajmionym przez gwiazdę Balaama; był cudotwórcą, wysławianym przez Izajasza, leczącym ślepych i chromych, człowiekiem nadziemskim, którego Szeol nie mógł zatrzymać pod swą władzą; trzeba go zatem było uczynić zmartwychwstałym i powrócić niebu, z którego do nas przyszedł.

Strauss nie zaprzecza historycznego istnienia Jezusa; owszem uznaje za rzeczywiste niektóre uleczenia, dokonane przezeń mocą jakiegoś ukrytego fluidu magnetycznego; przyznaje Mu śmierć tragiczną na krzyżu, poprzedzoną cierpieniami męki, lecz po za tymi kilkoma faktami, w których nic nie razi jego cudofobii, odsyła życie Zbawiciela do dziedziny mitologii. Przez cały ciąg swego dzieła trzyma się Strauss jednostajnego sposobu postępowania. Streściwszy ewangeliczne opowiadanie danego jakiegoś faktu, odnoszącego się do życia Jezusa, rozpoczyna od dowodzenia, co nadprzyrodzone tłómaczenie danego faktu zawiera, jego zdaniem, nieprawdopodobnego, sprzecznego z faktami historycznie pewnymi, niemożebnego ze względu na prawa fizyczne i na przymioty Boga, i wreszcie odrzuca nadprzyrodzone wyjaśnienie danego faktu. Następnie roztrząsa tłómaczenie, jakie temu faktowi chciał nadać naturalizm, i z wszelką łatwością okazuje, że naturalistyczne tłómaczenie jest samowolne i zupełnie sprzeczne z tekstem ewangelicznym; poczem czyni wniosek, że takie naturalistyczne tłómaczenie faktów ewangelicznych usprawiedliwić się nie da; pozostaje zatem przyjąć tłómaczenie mityczne. Jakież będzie to tłómaczenie mityczne? Typologia (nauka o figurach) Starego Testamentu przy pomocy krytyki wykazała je z największą łatwością.

Jak widać, system Straussa ma w swym rozwoju pozory naukowe. Nieszlachetną byłoby z naszej strony rzeczą nie uznać rozległych i rozmaitych wiadomości tego smutnie wykolejonego umysłu. To też po przeczytaniu pism jego nie można się dziwić ogromowi złego, jakie one przyczyniły duszom, zwłaszcza duszom protestantów, pozbawionych nie omylnego nauczycielstwa, któreby ich, mogło uchronić od rozbicia w zakresie wiary. Tymczasem, by wywrócić, całą sztuczną budowę tych mitologów, dosyć dwóch łatwych do zrozumienia uwag. Naprzód żadną miarą nie wytłómaczą mitologowie, jakim sposobem fakta z życia Jezusa, które oni uważają za czysto mityczne, były w początkach II wieku z najwyższą wiarą uważane za rzeczywistości przedmiotowe zarówno przez Ojców apostolskich i wiernych chrześcijan, jak przez heretyków a nawet przez samych pogan. Po wtóre - w opowiadaniach ewangelicznych przebija tak wielki duch prostoty i szczerości, że trzeba przypuścić, iż sami ewangeliści bez żadnego zastrzeżenia wierzyli w historyczną prawdziwość wszystkich opowiadanych przez się wydarzeń. Otóż niesłusznie się przeczy autentyczności Ewangelii; powstania ich nie można odnosić po za połowę drugiego wieku, epokę oddzieloną od czasów apostolskich zaledwie jedną generacyą. Niema więc czasu na to, aby mityczne podania o życiu Jezusa mogły się wyrobić, rozszerzyć, przyoblec się w ciało i do takiego stopnia zawładnąć umysłami wiernych, iżby najuczeńsi i najroztropniejsi ludzie zatracili wszelkie ślady tej mniemanej mitologicznej ewolucyi. Byłby to cud daleko bardziej nieprawdopodobny, aniżeli te cuda, które racyonaliści usiłują zatrzeć swemi mitycznemi teoryami. Niema potrzeby dowodzić, że wierni w początkach drugiego wieku powszechnie uznawali rzeczywistość faktów ewangelicznych; rzecz to tak widoczna z pism, jakie nam pozostały z owej epoki, że mitolodzy nawet nie ośmielili się tego zaprzeczyć. Lecz oto jeden silniejszy jeszcze przeciwko nim dowód: św. Paweł apostoł w tych listach, które zostały przez wszystkie racyonalistowskie szkoły za autentyczne przyjęte, stale twierdzi o zmartwychwstaniu Chrystusa; z faktu tego czyni podstawę całego swego opowiadania; oświadcza, że jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, próżną jest nasza wiara; powołuje się przytem na świadków jeszcze wówczas żyjących, którzy widzieli zmartwychwstałego Chrystusa. A czyż-to w ten sposób się mówi o fakcie mitologicznym? O fakcie, od którego się jest oddalonym o jakie trzydzieści lat zaledwie? Nie, bez wątpienia, chyba, żeby do bezczelnego oszustwa dodać bezrozumną śmiałość! Skoro więc fakt zmartwychwstania, w ten sposób stwierdzony przez św. Pawła, dobija mitologów i ich system, to nie mają oni prawa żądać by ich słuchano, gdy silą się na wyjaśnienie innych ewangelicznych opowiadań.

Racyonalizm francuski i racyonalizm innych krajów jest li tylko drugiem wydaniem racyonalizmu niemieckiego; nic on nowego nie wynalazł, a ten, który napaściami swemi na Ewangelie zjednał sobie najwięcej rozgłosu, stał się pośmiewiskiem uczonych niemieckich dla swej nadzwyczajnej lekkomyślności i antynaukowego systemu traktowania rzeczy w najwyższym stopniu naukowych. Renan, o którym chcemy mówić, w swem Życiu Jezusa uczynił bezkształtną mieszaninę wszystkich, w Niemczech wylęgłych, racyonalistowskich systemów; jako uczeń Paulusa i Straussa, Renan lubi przedstawiać opowiadania ewangeliczne jako legendy, których naturalistyczne wyjaśnienie stanowi jakoby jądro rzeczy, podczas gdy wyjaśnienie mityczne tłómaczy wszystkie szczegóły cudowne. System jego zatem potrąca o wszystkie niedorzeczności, jakie się napotykały w obu wzmiankowanych nauczycielach niemieckich. To też okoliczność ta zwalnia nas od przeciwstawiania mu nowych dowodów.

Aby w zupełności odeprzeć racyonalistowskie teorye względem Ewangelii, trzeba pozytywnymi dowodami stwierdzić historyczna powagę tych Ewangelii, ich autentyczność, przechowanie ich w całości oraz ich prawdomówność. I to właśnie będzie przed miotem następujących artykułów: